środa, 6 października 2010

LONDYN- Oct 6th, środa i Carnaby Street

  • 6th Oct, środa - punkt wyjścia Piccadily Circus
    • Harley Davidson - najstarszy sklep w Europie, 
    • Weston
    • Abercrombie&Fitch
    • Tatty Devine
    • Onitsuka Tiger
    • Rit
    • White Gallery
    • Riba Bookshop
    • Regents Park (w czwartek)
    • Battersea Power Station - zapomniałam !
    • Millbank Millenium Pier
      a dodatkowo
    • M.A.C., Newburg St- window shopping
    • AllSaint's, 240 Regent St
    • Burlington House
    • Cafe NERO
    • LUSH- window shopping
    • hmv- window shopping
    • Churchill+Nixon
    • Liberty
  •  12th Oct, wtorek -punkt wyjścia Oxford Street
    • Superdrug 508 Oxford Street
    • Primark Store, 499 Oxford Street
    • Boots, 490 Oxford Street
    • Selfridges, 400 Oxford Street
    • Superdrug, 381 Oxford Street
    • hmv, 360 Oxford Street
    • LUSH, 44S Molton Street
    • Apple Store, 235 Regents Street
    • Cafe Nero, 225 Regent Street - kawiarnia muminka samouka
    • LUSH , Quadrant Arcade, 80 Regent Street
    • Sally's 81, Shaftesbury Ave- china glaze
http://maps.google.com/maps/ms?ie=UTF8&hl=en&msa=0&msid=111428414285245098366.000491f934189959f8ea2&ll=51.512856,-0.1366&spn=0.014209,0.035319&z=15

dzień pierwszy. dzień z kilkoma ważnymi punktami ale bez ścisłego planu. udało się sporo przerobić, co najważniejsze na zupełnym luzie. 
najpierw śniadanie (wydawane między 7:40-9:00) wersja kontynentalna czyli - 3 trójkątne tosty na głowe, masełko solone, marmoladka w pudełeczkach, zwykle płatki kukurydziane, mleko, tea or coffee ? tea, please. koło 12-tej byliśmy nieźle głodni :D

pora wyjść, no ale jak iść jak deszczyk siąpi ? trudno, idziem. ledwo nogę za próg wystawiliśmy, padać przestało, chmury się rozjechały, błękit nieba zalał nasze serca.

pogoda w Londynie ;)
w lewo, prawo ? w prawo i do metra.
Zieloną linią (District) dojechaliśmy do Fulham Broadway, jakieś 600 metrów dalej w uroczej okolicy objawił się nam WARR's Harley Davidson. Pierwszy sklep Harley'a w Europie. Zmarudziliśmy tam kupę czasu, w końcu jednak głód dał nam się we znaki. 


Wróciliśmy do metra gdzie wsuneliśmy śniadanie nr 2 a następnie uderzyliśmy na Piccadilly Circus. chwila spaceru i sklep Weston z butami po 500 funtów... same takie w tej okolicy...
Louis Vuitton i STRUSIE
wpadliśmy na ciastko do dawnej pracy MUMINKa SAMOUKa. Samouk już wie jak ma smakować ulubione brownie MUMINKa. znaleźć należy teraz recepturę i pichcić te grzeszne prostokąty.
brownie w cafe NERO i 6 tutek cukru samouka...
po dwóch najważniejszych punktach i czekoladzie,można rozpocząć bezmyślny spacer. no i napierw wpadliśmy na Carnaby Street a tam... sklep na sklepie sklepem pogania. samouk nawyraźniej był w zbyt głębokim szoku że tyle rzeczy naraz mu się podoba (100%) że wyszedł z tego zagłębia z JEDNYM gadżetem z MUJI. oczywiście pełno tam tych piekielnych firm jak Diesel, Miss Sixty, Onitsuka Tiger, Octopus, Lomography, MAC, Benefit, pixi, Vans, Replay, Hilfiger, G-Star, Levis, Puma- mam wymieniać dalej ? proszę bardzo- American Apparel, Eastpack, Da Shop, Espirit, Red Onion.... to nadal nie koniec. jednak o tym całym przekleństwie będzie samodzielny post :)

wspomnę jedynie, że samouk dokonał zakupu-niespodzianki dla swojego MUMINKa czyli Onitsuka Tiger Ultimate 81 (white/blue atol, rozmiar UK9 ⇔ 28cm)
co ciekawe, MUMINK ma już inne Onitsuki które kupił sobie we Francji i mają rozmiar 27,5cm. w Anglii jednak połówkowego rozmiaru nie uświadczysz więc albo 27 albo 28cm. to dla mnie zawsze fascynujące, że firmy mają różny towar dla różnych krajów.


łaziliśmy chaotycznie, bez planu, przeskakując co i rusz z Carnaby Street na Soho, z powrotem na Carnaby i na Regent Street docierając w końcu do Oxford Street gdzie powitało nas zachodzące słońce i TŁUMY !! należało przyjąć ten fakt ze spokojem- tam zawsze są tłumy. obejrzeliśmy pomniejsze sklepy, Selfridges i inne domy towarowe zostawiając na kiedy indziej.

czując znużenie i głód (coś jedliśmy na obiad ale nie pamiętam co) powróciliśmy na Victoria Station, kupiliśmy torbę croissantów i udaliśmy się do hostelu. tam, po spożyciu pokarmu wyskoczyliśmy pooglądać trochę naszą dzielnię czyli Pimlico. dodatkowo szybka runda do Tesco i to już koniec dnia pierwszego :)

RATUJĄCE SAMOUKA MAPKI Z PULSUJĄCYM PUNKTEM "You are here" :)
CARNABY STREET- kto widzi co po prawej ? ;)

nie słodkie ? chę ?
na rogu MAC
a to już piętrowe autobusy na Oxford Street, yaaay !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz